Trylogia część pierwsza, czyli wyjazd do Niemiec

Jeśli chcesz dowiedzieć się więcej o wyjeździe naszych uczniów do Niemiec w ramach projektu wymiany Erasmus, to zapraszamy do zapoznania się z artykułem napisanym przez uczestnika wyjazdu - Mateusza Źrodowskiego z klasy ILO.
To pierwsza część relacji, wkrótce pojawią się następne:)

Był piątek 22 lutego jeszcze przed świtem, kiedy nasi klasowi koledzy jeszcze spali, my nerwowo, kolejny raz sprawdzaliśmy zawartość naszych walizek. Godzinę później spakowani i gotowi do drogi czekaliśmy na peronie, by ruszyć pociągiem na lotnisko Chopina. Na początku było sporo miejsca, lecz w miarę zbliżania się do Warszawy tłok robił się niemiłosierny. Z ulgą wysiedliśmy z pociągu. Odprawa i przygotowanie do lotu odbyło się całkiem sprawnie, nikt z pasażerów nie doświadczył typowych problemów z bagażem. Po przesiadce na ogromnym lotnisku we Frankfurcie, samolotem dotarliśmy do Stuttgartu.
Na miejscu powitał nas jeden z opiekunów z Niemiec. Zaprowadził grupę prosto do hotelu w którym zostawiliśmy swoje bagaże. Stuttgart okazał się wielkim miastem. Zaskoczyła nas silnie rozwinięta komunikacja miejska, dzięki której bez problemów przemieszczaliśmy się po mieście. Korzystanie z niej było bardzo wygodne, zwłaszcza z naszymi walizkami.
Kolejnym miłym zaskoczeniem okazała się grupa rówieśników z Niemiec. Pierwszy raz spotkaliśmy ich w szkole i jak się później okazało - codziennie mieliśmy tam spotkania. Mimo że wcześniej rozmawialiśmy z nimi przez Internet, to te kilka dni pozwoliło nam na prawdziwe ich poznanie. Polska grupa dotarła wcześniej niż francuska, dlatego wszyscy razem niecierpliwie wyczekiwaliśmy w szkolnej stołówce na nieobecnych. Nagle jedna z osób zauważyła zbliżającą się grupę. Uściskom nie było końca. Wiele osób bawiła wymowa imion rówieśników, ale pomimo tych trudności udało się nam je zapamiętać.
Nasze spotkania najczęściej rozpoczynaliśmy grami integracyjnymi. Czasem przypominały one poranną gimnastykę, ale znacznie częściej wymagały od nas zapamiętania określonych wyrazów w językach naszych kolegów, czyli niemieckim i francuskim. Jedna z gier, która szczególnie zapadła nam w pamięć to „Zip-Zap”, pomogła nam zapamiętać imiona zagranicznych kolegów. Gra polegała na tym, że ochotnik stoi na środku, a reszta tworzy okrąg wokół niego. Następnie osoba w centrum wskazuje dowolną osobę i jeżeli powie:
-„Zip” - wskazana osoba mówi imię osoby po prawej
-„Zap”- wskazana osoba mówi imię osoby po lewej
-„Zip-Zap”- wszyscy zamieniają się miejscami
Jeżeli wskazana osoba się pomyli, zamienia się miejscem z wybierającym. Wszystko odbywało się w znakomitej atmosferze i nie było mowy o stresie. Kiedy tylko zapominaliśmy jakiegoś słowa, nasi tłumacze zawsze byli w pogotowiu. Jednak w wielu sytuacjach wystarczało „opisanie” znaczenia zapomnianego słowa. Już po kilku dniach zgodnie stwierdziliśmy, że nasz angielski znacznie się poprawił, zwłaszcza w kwestii płynnego mówienia.
Nauczyciele, ale przede wszystkim uczniowie z Niemiec, byli naszymi przewodnikami. Pierwszym obiektem,jaki zwiedziliśmy dokładnie, była ich szkoła im. Ferdynanda Porsche. Później dowiedzieliśmy się, że był on założycielem firmy , która ma siedzibę właśnie w Stuttgarcie (w mieście znajduje się również muzeum Porsche - obowiązkowy punkt zwiedzania dla fanów motoryzacji).
Placówka posiada kilka wejść a główne od najbliższej stacji kolei miejskiej. Mają dwa boiska: jedno do piłki nożnej i jedno do koszykówki. Oprócz małego „baraku” wszystkie budynki są połączone zadaszonymi mostkami, co tworzy przestronny dziedziniec mniej więcej na środku zabudowań. Na balustradach zauważyliśmy flagi niektórych państw m.in. Chin, czy Czech. Zaraz z pomocą pośpieszyli nam niemieccy uczniowie wyjaśniając, że ta szkoła organizuje wiele wymian, a te flagi reprezentują kraje, z jakimi je już zorganizowali. Niemałym zaskoczeniem okazał się fakt, iż również w ich szkole znajduje się stół do gry w piłkarzyki i tak jak u nas cieszy się sporą popularnością. Nasza grupa już trenuje do następnego spotkania. Zwiedzając szkołę, natknęliśmy się także na muzyczną niespodziankę. Okazało się że chodzi o „muzyczne schody”, a każdy ze stopni wydawał określony dźwięk. Był to projekt uczniowski polegający na połączeniu detektorów ruchu z głośnikiem z odpowiednio zaprogramowanym urządzeniem. Chwilę potem staraliśmy się ułożyć własne kompozycje. Okazało się że cały pomysł spodobał się nie tylko nam, lecz również niemieckim uczniom, którzy poprosili, by został on na zawsze. Kto wie może i w naszej szkole uda się zbudować taką maszynę?
Mimo że w Stuttgarcie byliśmy tylko cztery dni udało się nam zwiedzić naprawdę dużo ważnych miejsc z historycznego punktu widzenia takich m.in.: Hotel Silver, który był dawną siedzibą gestapo, czy Killesberg Park, w którym podczas wojny gromadzono Żydów przeznaczonych do deportacji. W międzyczasie towarzyszyły nam referaty uczniów, które wyjaśniały kłębiące się w nas pytania.
Ostatniego dnia w Stuttgarcie mieliśmy okazje obejrzeć wystawę, którą przygotowała ich szkoła na temat II wojny światowej. Tego dnia obiad odbył się na stołówce szkolnej (zwykle jedliśmy na mieście). Zapytaliśmy się kolegów z Niemiec, jak smakują im obiady szkolne (dla nas były wyśmienite, ale nie przypominały w ogóle typowych obiadów szkolnych ). Odpowiedzi były zaskakujące - otóż wiele osób wolało jeść na mieście, niż w szkole. A co króluje na mieście? Oczywiście kebab (mała ciekawostka słowo „kebab” w Niemczech zdecydowanie częściej piszę się przez p!).

Ciąg dalszy nastąpi...

Mateusz Źrodowski

absolwenci, akcje, inicjatywy i pomysły, koła zainteresowań, nowości, projekty, projekty edukacyjne, Rada rodziców, spotkania integracyjne, spotkania z ciekawymi ludźmi, spotkania z nauką, Szkoła gimnazjalna, Szkoła licealna, Szkoła podstawowa, wspomnienia, wycieczki, wydarzenia kulturalne