Wypoczynek czy nauka? Licealiści na Mazurach 2019.

Michał Pustoła wraz z załogą

Pięć dni na żaglach to czas, w którym wydawałoby się, nic się nie robi. Jesteś tylko ty, łódź i woda. Robi się jednak bardzo dużo. Spędza się czas z załogą, przywiązuje się do niej. Można posłuchać mnóstwa ciekawych historii, zachwycić się naturą i co najważniejsze, oczyścić umysł i zapomnieć o problemach, które dręczą nas każdego dnia.
Polecam każdemu, wskakujcie na łódź, a potem będzie już tylko lepiej.

Dziennik pokładowy
Dzień 1
Wyjazd rozpoczął się pod budynkiem naszej szkoły. Cała załoga stawiła się na czas i już 30 minut po planowanym czasie wyjazdu ruszyliśmy salezjańskim busem w podróż. Było nas pięciu i gitara. Podróż minęła bardzo sprawnie i przyjemnie. Zdobyliśmy potrzebne nam zapasy jedzenia i sanitariów w pobliskiej "Biedronce" i już niedługo po południu byliśmy w porcie.
Gdy znaleźliśmy naszą łódź, nie mogliśmy w to uwierzyć. Nie miała założonego żadnego żagla, była cała brudna i zarośnięta, a kabestanu nawet nie trzeba było wyrywać, bo sam wypadał. Bogu dzięki gdy przyszedł bosman wyjaśnił nam, że łódź z umowy jest niegotowa z losowych przyczyn i dostaniemy inną, większą, w tej samej cenie. Co za szczęście!
Sprawdziliśmy, czy wszystko jest na swoim miejscu. Gdy upewniliśmy się że tak było, wypłynęliśmy w nasz tygodniowy rejs, zadowoleni i podekscytowani. Jezioro było tego dnia bardzo wyrozumiałe, więc przyjemnie i delikatnie wiatr pchał nas przed siebie.
Pojawiła się przed nami pierwsza wymagająca przeszkoda. Śluza "Guzianka". Gdy z niej wypływaliśmy , zawiał mocny wiatr i mieliśmy małe problemy ze sterownością. Zostawiliśmy po sobie pamiątkę dla przyszłych pokoleń w postaci rysy na wylocie ze śluzy i śladów po szpachli, która odpadła z łódki. Nie mówcie nic bosmanowi!
Gdy zapadał już zmrok, my byliśmy wciąż na wodzie. Jeszcze nigdy nie pływałem po 20:00. Niestety, nocna żegluga jest na Mazurach nie na miejscu, więc byliśmy zmuszeni szybko znaleźć nocleg. Przybiliśmy do pobliskiego portu. Urodą to on nie grzeszył. Dodatkowo przywitał nas tam miejscowy bosman. Opowiedział nam, jaka to w ich krainie jest bieda, że ciężko związać koniec z końcem i policzył nam cenę za cumowanie większą niż w Mikołajkach. No cóż. Jesteśmy biednymi żeglarzami. Odpłynęliśmy mimo zmroku i znaleźliśmy szybko dziką bindugę. Okazała się być piękną polaną, dużo przyjemniejszą od portu. Zorganizowaliśmy sobie tam ognisko i do później nocy jedliśmy kiełbaski i śpiewaliśmy szanty.

Dziennik pokładowy Dzień 2

Rano zbudziło mnie uczucie, które budzi większość z nas każdego ranka. Troje z nas zapomniało wyłączyć swoich budzików. No nic, trzeba wstać. Wyszedłem na brzeg, aby połączyć się z naturą. Ku mojemu zdziwieniu w okolicy naszego postoju stał malutki ToiToi. Uchyliłem ostrożnie drzwi. Tak jest! Był idealnie czysty, świeżutki. Prawdopodobnie przywieźli go tu niedawno. Poinformowałem załogę o moim znalezisku.
Około 10.00 byliśmy już na wodzie. Okazało się, że z naszego portu macierzystego zapomnieliśmy zabrać kabel ładujący akumulator. Co za pech! Musieliśmy zmienić nasz plan i zawrócić, by kabel odebrać. Nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło. Piękne Mazury można podziwiać i kontemplować wiecznie. Nieważne w którą stronę się płynie. Dodatkowo ku naszej uciesze cały dzień świeciło słońce. Kamil pod koniec dnia przypominał bardziej indianina niż żeglarza.

Dziennik pokładowy Dzień 3

Tego dnia Posejdon miał zły humor. Drzewa szumiały w leśnym chórze i biły pokłony przed siłą niemiłosiernego wiatru. Ale my przecież po pierwsze nie jesteśmy drzewami po drugie nie pojechaliśmy "na silnik" tylko "na żagle". Zrefowaliśmy grota i foka i ruszyliśmy w niebezpieczną podróż. Bujało i przechylało jak nigdy. Nam, doświadczonym żeglarzom jednak to nie przeszkadzało i głodni, koło pory obiadowej nie przybijając do brzegu ja i pan Kapitan Maciej wzięliśmy się za obiad. Ster zdano panu komandorowi Bartosiakowi i pod łódką powoli smażyło się chorizo z jajkiem i makaronem. "Chorizo wśród fal" będzie naszym popisowym daniem, jeżeli kiedyś w przyszłości założymy restaurację.
Noc była bardzo zimna. Spędziliśmy ją pod pokładem, opatuleni w kocyki i słuchaliśmy kojących dźwięków gitary, która umilała nam oddanie się sennym marzeniom.

Dziennik pokładowy Dzień 4

Dziś dla równowagi w przyrodzie wiatru nie było wcale. Dmuchaliśmy w żagle żeby poruszyć się choć o metr. Spokój i cisza cały dzień. Dzięki Bogu świeciło piękne słońce, więc ci, którzy nie zdążyli się spalić, mieli jeszcze szansę. Nie należał do nich pan kapitan Maciej. On spędził ten dzień pod pokładem, płacząc i ubolewając nad swoją czerwoną i piekącą twarzą. Jaki z tego morał? Zawsze miejcie przy sobie krem przeciwsłoneczny!

Dziennik pokładowy Dzień 5

Dziś pan komandor zmienił się w pana obserwatora. Kapitan Maciej przejął ster, ja byłem szotmenem a Kamil i Piotrek zajęli się ugniataniem koi. Cały dzień wybornie wiało. Ostatni dzień spędziliśmy przy pełnych żaglach, ostatni raz zachwycając się mazurską fauną i florą. Spotkaliśmy stado gęsi wylegujące się przy brzegu, czaple przeczesujące pobliskie szuwary, kaczki poganiające swoje kaczątka i pięknego orła, który szybował nad naszą łodzią. Do portu wpłynęliśmy wieczorem, około 20.00 Tam czekało na nas ostatnie wyzwanie. Cała załoga była w gotowości. Przycumowaliśmy i zabraliśmy się do sprzątania. Szorowanie każdej burty, trzepanie materacy, mycie pokładu, zmywanie kuchenki pod pokładem i zamiatanie. Postaraliśmy się tak, że pan bosman pod koniec powiedział, że gdyby każdy tak oddawał łódź jak my, to on straciłby pracę. Podziękowaliśmy mu serdecznie, załadowaliśmy rzeczy do salezjańskiego busa i ruszyliśmy w ostatnią podróż ku normalności.

Pięć dni na żaglach to czas, w którym wydawałoby się, nic się nie robi. Jesteś tylko ty, łódź i woda. Robi się jednak bardzo dużo. Spędza się czas z załogą, przywiązuje się do niej. Można posłuchać mnóstwa ciekawych historii, zachwycić się naturą i co najważniejsze, oczyścić umysł i zapomnieć o problemach, które dręczą nas każdego dnia.
Polecam każdemu, wskakujcie na łódź, a potem będzie już tylko lepiej.

absolwenci, akcje, inicjatywy i pomysły, koła zainteresowań, sport, Szkoła gimnazjalna, Szkoła licealna, Szkoła podstawowa, turystyka, wspomnienia, wycieczki