Od p.Małgorzaty Bochyńskiej kilka słów na do widzenia...

Małgorzata Bochyńska

Wszystkim za wszystko dziękuję:)

Kolejny raz przychodzi mi sięgnąć do tych samych słów mistrza nad mistrzami – Jana Kochanowskiego :
„Panie to moja praca, a zdarzenie Twoje….. „
Cóż dziwnego, że tym razem? Zamykam na tej mszy świętej dojrzały okres życia , związany z pracą, w tym 24 lata w szkole salezjańskiej. Dziękuję więc Bogu za to, co za mną. A było tego i wiele, i barwnie. Przeżyłam bowiem chwile nowego powojennego ładu, powrót szkolnictwa prywatnego, powstanie pierwszej edukacyjnej placówki katolickiej na naszym terenie. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że niebawem do niej dołączę. Ale stało się, gdyż zarekomendowała mnie przyjaciółka – Renata Bakuła, a ówcześni księża dyrektorzy /ks. dr Krzysztof Lis i ks. Jacek Wilczyński/ uwierzyli na słowo, że kandydatka się nadaje. Potem kolejni - Ks. Paweł Kacprzak, Ks. Ryszard Woźniak, Ks. Marek Widzyk i sama p. Renata – ze mną wytrzymywali, znosili nadmiar lub niedosyt słów, kąśliwość, darowali potknięcia…. Dziękuję dziś Bogu za takich tolerancyjnych szefów, koleżanki, kolegów, uczniów, rodziców.
Przeżyłam w tej szkole pierwsze matury, zmiany systemowe – powołanie i wygaszanie gimnazjów, nastanie szkoły podstawowej, utworzenie zerówek, faktycznie – przedszkola.
Dane mi było przez dobrego Boga móc obserwować rozbiórkę niektórych zabudowań (ach, jak szkoda pięknego kamiennego budynku gospodarczego),baraku, a potem cieszyć się salą gimnastyczną, łącznikiem, uładzonymi ścieżkami i estetycznym ogrodzeniem, roślinami na całym terenie.. Najszybciej biło mi serce, gdy widziałam, jak rośnie nowy budynek i gdy ksiądz Grzegorz Borysiak nadzorował prace z niepełnego jeszcze wówczas dachu. Znów Niebiosa sprzyjały. Mimo że byłam już formalnie emerytką, zatrudniano mnie nadal. Serce radowały udoskonalenia /winda/, przestrzeń, wentylacja… Ale też widok z przeszklonych drzwi sali lekcyjnej na drugim piętrze – wprost na kaplicę….. Jakże pomagała ta bliskość w trudnych chwilach…
Mam zatem za co dziękować – za wszystkie łaski, za dobrych ludzi, do których mnie wysłano, piękne, czasem trudne chwile podczas rad pedagogicznych, dni otwartych i kontaktów z każdym młodym człowiekiem na lekcjach, na przerwach, na wycieczkach i rekolekcjach. To wszystko było i jest dla mnie ważne, zostaje we mnie i nie pozwoli zapomnieć…. Różaniec, i nie tylko ten obowiązkowo na siebie przyjęty, przede wszystkim….
I teraz, już na pożegnanie, cały tekst fraszki „Na dom w Czarnolesie”, choć tytuł powinien brzmieć bardziej współcześnie. Gdybym tak pisać potrafiła, nie ujęłabym inaczej:
"Panie, to moja praca, a zdarzenie Twoje;
Raczyż błogosławieństwo dać do końca swoje!
Inszy niechaj pałace marmurowe mają
I szczerym złotogłowem ściany obijają.
Ja, Panie, niechaj mieszkam w tym gniaździe ojczystym.
A Ty mię zdrowiem opatrz i sumnieniem czystym,
Pożywieniem ućciwym, ludzką życzliwością,
Obyczajmi znośnymi, nieprzykrą starością".

Szkoła licealna, Szkoła podstawowa