"Wakacyjne żeglowanie, Mazury Południowe 2019"

Krótka (subiektywna) relacja z “Wakacyjnego Żeglowania” autorstwa sterniczki z “Mango” (pisana w autobusie na podkładce z książki „ Żeglarza jachtowego i sternika morskiego”) :)

“Wakacyjne Żeglowanie 2019” rozpoczęliśmy 17 sierpnia o godzinie 9:00 mszą świętą w naszej kaplicy szkolnej. Potem wszyscy załoganci pożegnali się ze swoimi rodzicami, którzy jeszcze raz sprawdzili, czy niczego nie zapomnieliśmy i machali za odjeżdżającym autobusem tak, jakbyśmy ciągle mieli po 7 lat (wszyscy pozdrawiamy ich w tym miejscu serdecznie i w celu uściślenia autorka informuje, że najmłodszy uczestnik miał lat 13...)
Po kilkugodzinnej podróży autobusem dotarliśmy do portów w Piaskach i w Rucianem-Nidzie, skąd czarterowaliśmy nasze jachty: „Kota“ (Kapelan - kapitan ks. Sławek Łubian), „Mango“ (kapitan Maciek Jarzębski), „Ananasa“ (kapitan Pan Komandor Piotr Bartosiak) i „Acai“ (kapitan Grzegorz Łubian). Jeszcze tego dnia swoją żeglarską przygodę rozpoczęła załoga „Kota”, która musiała przepłynąć z piasków do Rucianego. Dla załóg pozostałych jachtów ten moment nadszedł dopiero w niedzielę przed południem (planowany na 10:00, ale wyszło jak zwykle, czyli port opuściliśmy dobrze po godzinie 11:00 „pośpiechem się brzydząc" 1 co potem stało się już tradycją;) ).Trasa naszego tygodniowego rejsu wiodła od Rucianego-Nidy przez Jezioro Nidzkie, Śluzę Guziankę, Jezioro Bełdany, Jezioro Śniardwy, Jezioro Mikołajskie i z powrotem do Rucianego. Spotkało nas tam wiele różnych przygód, poczynając od wysłużonych silników (jeden wymieniony - uszkodzona przekładnia, w drugim zerwała się linka startera, pozostałe dwa pracowały prawie ;) bez uwag ;), poprzez rozmowy z łabędziem, zbyt bliskie spotkanie z „Moim Kochaniem“ (to była ich wina, nie załogi „Mango” oczywiście), chwilową utratę odbijacza podczas manewru podejścia do bindugi (pozdrawiamy „Ananasa”), złamanie sztorcklapy (do tej pory nikt nie wie, jak to się stało, dobrze że bosman policzył tylko 100 zł z kaucji „Mango”), wplątanie liny od kotwicy w miecz (znowu pozdrawiamy “Ananasa”, a w szczególności Pana Bartosiaka, który nurkował, żeby ją wyplątać), czy zakup paliwa na stacji benzynowej, „w kanistrach nie sprzedawali” ;), na odpłynięciu bez załoganta kończąc (tymczasem uśmiech w kierunku Łukasza, załoganta “Mango”, który ma szczęście zdążył wskoczyć na pokład, będąc tylko trochę mokrym) (nie udało się nam za to spotkać koników polskich, nad czym autorka bardzo ubolewa). Kończąc o przygodach „przygoda ach przygoda, każdej chwili szkoda” 2, autorka pragnie zapewnić wszystkich, że nikt nie zginął, ani nie odniósł uszczerbku na zdrowiu (no, może poza rozciętym palcem kapitana jej jachtu ;), czy drobnych obtarciach przez liny, rękawiczki były opcją). Niestety, nie do końca dopisał nam wiatr (co raz skończyło się pagajowaniem przez pół jeziora...), który tak po żeglarsku wiał tylko dwa dni, a więc często przeganiały nas nawet kaczki. Szczęście w nieszczęściu również nie padało za wiele.
W przeciągu tego tygodnia udało się nam zdobyć wiele żeglarskich umiejętności, w które z pewnością można wliczyć śpiewanie szant przy ognisku (pod koniec naprawdę zaczęło nam wychodzić!), zintegrowanie z załogantami i zaprzyjaźnienie między załogami, poznanie piękna Mazur Południowych. Czasem pewnie udało się nam nadwyrężyć trochę cierpliwość naszych wspaniałych kapitanów (pisząc to, autorka wymownie spojrzała na załogę “Kota”, która w nadwyrężeniu cierpliwości kapitana i nie tylko zdecydowanie wiodła prym...).
Do domu wróciliśmy 24 sierpnia o godzinie 16:20. Po wakacyjnym żeglowaniu zostanie nam wiele miłych wspomnień (mamy nadzieję że kapitanom i opiekunkom również!).
Do zobaczenia za rok!

Zapraszamy do lektury (bez cenzury) dzienników pokładowych

1 Cyt. Szanta Andrzej Korycki i Dominika Żukowska, Plasterek cytryny i ja.
2 Cyt. Wiślanie 69 - Do przerwy 0:1

Szkoła gimnazjalna, Szkoła licealna, Szkoła podstawowa, turystyka, wakacje, relacje z wakacji, wspomnienia