Relacja z wycieczki do Wiednia.

Michał Pustoła kl. I SLO

Już za czasów Habsburgów…

3:45 w środę. Niektórzy nieprzytomni, niektórym wydaje się, że są przytomni. Sprawdzili, czy mamy ze sobą dowody osobiste i jedziemy. Drogi do granicy za bardzo nie pamiętam, bo spałem. Około południa słyszymy od przewodnika, że przekraczamy granicę z Czechami. Pierwsze, co ukazało się naszym oczom, to ogromna elektrownia atomowa. A potem już tylko bardzo swojski krajobraz. Kolorowe pola, zamglone łąki i malutkie chatki. Normalnie jak w domu! Dalszą drogę umilał nam wcześniej wspomniany pan przewodnik, który zaciekle przez bite trzy godziny opowiadał o historii Austrii. Wszyscy słuchali z zaciekawieniem.
Po południu dojechaliśmy! Jaskinia Punkwy. Czego to ta przyroda nie wymyśli? Wędrowaliśmy przez ciemne wnętrzności ziemi, podziwiając wspaniałe skalne obrazy malowane przez wodę skapującą tu i tam. Pod koniec jaskini naszym oczom ukazała się ogromna przepaść Macocha. Stojąc tam na dnie, człowiek czuje się malutki jak ziarnko piasku. Po ekscytującej wędrówce znów autobus! Wieczorem znaleźliśmy się w przytulnym miasteczku zwanym Hodonin. Nakarmili nas kotletami i kapustą. Wszyscy byli ogromnie zadowoleni.
Prawdziwa zabawa jednak zaczęła się dopiero dnia drugiego. Po śniadaniu udaliśmy się naszym autokarem prosto do Wiednia. Miasto prawie niedotknięte przez wojnę. Przenieśliśmy się w czasie. Wokół stały cudowne budowle, przygotowane specjalnie dla cesarzy austriackich. Pierwszą atrakcją było sławne Ringstrasse z Katedrą św. Szczepana na czele. Był to czas na podziwianie architektury i zakupy. Przypomnij sobie teraz najprzyjemniejszą rzecz, jaka cię spotkała w życiu. Gwarantuję ci, że to nic w porównaniu do tego, co zjadłem w Austrii. Ach Sachertorte! Tego po prostu trzeba spróbować!
Następną atrakcją były muzea. Niestety, musieliśmy podzielić się na dwie grupy i każdej przypadło tylko jedno. Druga grupa udała się do Muzeum Przyrodniczego, ja zaś odwiedziłem Muzeum Historii Sztuki. Prawdziwa gratka dla kogoś, kto choć trochę interesuje się różnymi bazgrołami i łupaniem w kamieniach. Zobaczyłem na własne oczy dzieła tak wielkich artystów jak Rubens czy Bruegel. Zachwyciły mnie przepiękne rzeźby wykonane z najznamienitszych drogocennych kamieni oraz złote kielichy i biżuteria. Naprawdę ciężko to opisać słowami. To trzeba zobaczyć. Wieczorem wróciliśmy do Czech na kolejną porcję kapusty z przepysznym kurczakiem! Potem wszyscy grzecznie udali się do swoich łóżek. Naprawdę wszyscy!
Trzeciego dnia znowu pojechaliśmy do Wiednia. Stanęliśmy na sławnym wzgórzu Kahlenberg i mogliśmy poczuć się niczym Jan III Sobieski dowodzący swą armią w bitwie z Osmanami. Było stamtąd widać całe miasto! Niezapomniany widok! Następnym punktem wycieczki była ulica i dom Hundertwassera, znakomitego artysty, któremu znudziła się szablonowość Wiednia. Zbudował on kolorowe kamienice z krzywymi ścianami i falującym chodnikiem. Jego toaleta także była ciekawym doświadczeniem, ale musicie sami z niej skorzystać, aby się przekonać. Potem pojechaliśmy zwiedzić Schonbrunn. Jest to letnia rezydencja cesarzy austriackich. Budynek zbudowano z rozmachem. To taka mniejsza wersja Wersalu. Za pałacem rośnie wspaniały ogród. Niestety, nie mogliśmy ujrzeć go w całej swej okazałości, bo jak wiadomo, kwiaty kwitną wiosną. Nie przeszkodziło to nam jednak w zachwycaniu się pięknem tego miejsca. Następnie weszliśmy już do samego pałacu. Ja nie mam pojęcia, jak mieszkańcy tegoż kompleksu poruszali się po nim bez mapy. A może o mapach nic się nie mówi? Każdy pokój był bogato zdobiony, pełen fresków, obrazów i drogich mebli. Genialny widok!

Ostatnim punktem wycieczki był Praterplatz. Najstarszy lunapark w Europie. Przejechaliśmy się ogromnym diabelskim młynem, z którego mogliśmy cieszyć się widokiem Wiednia wieczorową porą. Iście romantyczna sprawa! Potem już tylko dogadzaliśmy sobie najróżniejszymi przysmakami.
O godzinie 18.00 zapakowaliśmy się znów do naszego autobusu i udaliśmy się w drogę prosto do Polski. Podróż (przynajmniej mi) minęła bardzo sprawnie i przyjemnie. Czas umilał nam pan przewodnik i prześmieszne żarty kolegów siedzących za mną.
Wiedeń po prostu trzeba zobaczyć. Wspaniałe doświadczenie, którego nigdy nie zapomnę. Oczywiście marzę o tym, by jak najprędzej tam wrócić, bo przecież nie zobaczyłem jeszcze wszystkiego!

Szkoła gimnazjalna, Szkoła licealna, Szkoła podstawowa, turystyka, wycieczki