"Serial wycieczkowy", czyli autobusowa atmosfera

Agata Sekular, klasa I

Wrześniową podróż do Ochotnicy z dystansem i poczuciem humoru opisała Agata Sekular z klasy I. Przeczytajcie!

Krzyki, śmiech… Ktoś śpiewa swoją ulubioną piosenkę niemiłosiernie fałszując. Jak dobrze pamiętam, to była „Dumka na dwa serca”. Parę osób dołączyło się i powstaje wrzask, od którego ciarki przechodzą po plecach.. Tak! To cały urok wycieczki szkolnej, ale to dopiero początek… Uczniowie weszli do dużego autobusu, zaspanym głosem wymamrotali „dzień dobry” panu kierowcy i szybko zajęli z góry „zaklepane” miejsca. Słychać tylko co jakiś czas „ To moje! Ja tu siedzę! Ty z nią możesz usiąść!”. Nagle cisza… Krótkie sprawdzenie listy – wszyscy są! Możemy ruszać. Jeszcze tylko cichy, załamany głos nauczycielki „ To będzie długie osiem godzin…” i pojazd rusza.
Nie sposób opisać emocji malujących się na twarzach uczestników. Radość, ekscytacja… Człowiek nie wie, w którą stronę ma odwrócić głowę, by słuchać towarzyszy. Wszędzie rozbrzmiewają głosy, parę osób woła Twoje imię, inni próbują wrzucić Ci cukierka za koszulkę. Jednym słowem – chaos… ale jaki cudowny! Wszyscy uśmiechnięci, weseli (no… może z wyjątkiem nauczycieli). Nikt się nie kłóci. Jakby dzień dobroci dla wszystkich – nawet największych wrogów. Tak mija kilka godzin…
Nagle wybuch śmiechu. „Co się stało? O co chodzi?” wciąż powtarzają się pytania. Okazało się, że ktoś usnął i jego „ukochani” koledzy postanowili zrobić mu profesjonalne tatuaże na rękach i nogach kolorowymi flamastrami. W pewnym momencie „żywa kolorowanka” się budzi… zauważa rysunki i… dostaje ataku śmiechu! „Dobrze, że zmywalne!” – krzyczy, trzymając się za brzuch.
Niespodziewanie nastaje grobowa cisza. Jeden z opiekunów wstał i idzie w kierunku końca autobusu. Jakby za sprawą magicznego zaklęcia wszyscy milkną, „schodzą z głów” znajomych i siadają tak, jak powinni. Słychać szepty „ Uwaga! Pani idzie!, Złaź! Schowaj to! Uspokój się!”. Nauczycielka wraca na swoje miejsce i znowu zaczynają się śmiechy, wrzaski… Ale pani już nie ma ochoty wstawać i spacerować, tak naprawdę bez celu...
Pierwszy postój. Wszyscy wychodzą z pojazdu, znajdują sobie jakąś ławkę lub stolik i, popijając herbatę czy sok, dalej dyskutują na najróżniejsze tematy. Każdy chce coś powiedzieć, wykrzyczeć. Powstaje niezrozumiały bełkot kilkunastu głosów. „Słyszałam ostatnio, że…” , „ No coś ty?! Ja myślałam, że to nieprawda! Mówiłaś mi wczoraj…” , „ Chłopaki, patrzcie! Skoczyłem najdalej z was! Mięczaki!” – to tylko parę zdań, które udało mi się wychwycić z tego zamieszania. W końcu cisza – ktoś zarządził kolejność wypowiadania się. Przez pierwsze pięć minut działało… później znowu wróciła „norma”.
Dalsze etapy jazdy stają się coraz dłuższe, nużące. Niektórzy zmęczeni przekrzykiwaniem innych oparli się o okno i, błądząc oczami za drzewami na poboczu, nucą tylko im znane melodie. Inni śpią, ściskając w objęciach swoje poduszki czy bluzy. Reszta nadal niestrudzenie rozmawia ze sobą. Ale oni też niedługo się znudzą i na jakieś pół godziny nastanie cisza. Owe pół godziny nauczyciele traktują jak swego rodzaju zbawienie. Tylko nasuwa im się myśl: „Dlaczego tak krótko?!”…
Nagle słychać: „Jesteśmy na miejscu! Wysiadamy! Zbiórka przed autobusem!”. Przez pojazd przebiegają odgłosy niezadowolenia, nawet buntu. Ale jak mus, to mus. Skończyła się najlepsza część całej wycieczki szkolnej. Teraz czas zwiedzać, spacerować… i myśleć o drodze powrotnej…

Szkoła podstawowa, Szkoła gimnazjalna, Szkoła licealna