O sobotnim pikniku... - relacja gimnazjalistki

Anna Sekular kl. III B gimnazjum

Idę i sama do siebie się uśmiecham. Zaaferowane wszystkim dzieci wbiegają na mnie, przepychają, depczą stopy. Ktoś inny zrezygnowałby z tego nieprzyjemnego toru przeszkód. Właśnie – ktoś inny, ale nie ja.

Poproszono mnie o opisanie szkolnego,jesiennego pikniku rodzinnego. Dumna jak paw maszerowałam wśród znanych i nieznanych mi osób z zeszytem i ołówkiem, obserwując wszystko dookoła.
Jak zwykle – atrakcji nie zabrakło. W grach i zabawach każdy brał udział – dzieci, rodzice, a nawet nauczyciele! Przyglądałam się zaciętej rywalizacji w konkursie na najdłuższą obierkę ziemniaczaną. Ku zaskoczeniu wszystkich wygrała pani Teresa Baranowska – nasza chemiczka! Śmiechom i gratulacjom nie było końca. Fenomenem stało się ognisko. Grupa gimnazjalistów z klasy III Bgimnazjum grała i śpiewała, tworząc nastrój biwaku, a słuchacze zajadali się pysznymi kiełbaskami.
Postanowiłam zabawić się w dziennikarkę – podchodziłam do uczestników pikniku i prosiłam o jego krótką ocenę. Wszyscy zapytani zgodnie twierdzili, że panuje tu miła i rodzinna atmosfera. Niektórzy żałowali, że nie pojawiła się straż pożarna ze swoimi czerwonymi, lśniącymi samochodami. Rodzice doceniali opiekuńczość starszych dzieci względem młodszych.
Zmęczona „wywiadami” zaczęłam myśleć o sobie – mianowicie o własnym żołądku. Przechadzając się i myśląc o jedzeniu, trafiłam na stoisko z goframi. Okazały się wyśmienite! II gimnazjum się postarała! Ciasta znikały w mgnieniu oka, a wszędzie unosił się zapach pieczonych w ognisku ziemniaków.
Niestety, piknik nie mógł trwać wiecznie – około godziny 19:00 ludzie zaczęli się rozchodzić. Sama też musiałam wracać do domu. Przecież artykuł sam się nie napisze!
Uważam, że to był kolejny udany piknik w naszej szkole. Miło jest przyjść do szkoły z rodziną zamiast plecaka!

Szkoła podstawowa, Szkoła gimnazjalna, Szkoła licealna