Scena wypełniła się niebieskim i czerwonym kolorem, w którym niczym zjawy pojawiły się postacie. A wtedy weszła kobieta w zielonej sukni. Wchodziła wolno, śpiewała o tym, czym jest wojna. Postacie tańczyły niczym laleczki w teatrze kukiełkowym. Świat pogrążał się w chaosie, a ludźmi rządziły namiętności, pragnienie władzy, pycha. Zielona postać śpiewała dalej o tym, że niby każda wojna inna, ale wszystkie kończą się tak samo - zniszczeniem i śmiercią wielu niewinnych istnień. Potem zapanowało szczęście, następnie zgubienie pokory, a później kolejna tragedia. I ludzie nie rozumieli, nie nauczyli się na jednym błędzie, cały czas powroty - kolejne bitwy, nienawiść i śmierć…